
Wykonywanie ozdób to świetna zabawa ucząca dziecko kreatywności














W wielu fragmentach Robert Fulghum dowodzi, że życie ludzkie, mimo iż bywa usiane zmartwieniami, przeciwnościami losu i zmierza nieuchronnie ku śmierci, jest jednak wielkim darem i warto cieszyć się jego każdą chwilą. Pokazuje, że człowiek potrafi zdobyć się na wielką odwagę i ma siłę, by realizować swoje marzenia. Podkreśla, że „(…) jeśli marzenia i serce idą w parze, a wyobraźnia potrafi wykorzystać to, co jest pod ręką, wszystko jest możliwe”. Parafrazując te słowa, osoba, która poleciła mi tę książkę mówiła zawsze: „Zostaliśmy wyposażeni we wszystko, co jest nam potrzebne, by osiągnąć to, o czym marzymy. Musimy jedynie pokonać bariery, które nakładamy sobie sami, które narzuca nam środowisko, wmawiając nam: To niemożliwe! To nie może się udać”. A przecież Beethowen pokazał, że nawet nie słysząc, można stworzyć arcydzieło.
Po prawie dwóch miesiącach ciągłego leczenia przeziębień, w końcu, w połowie lutego, udało nam się wybrać na krótką, niedzielną wycieczkę. Dolina Mnikowska, którą odwiedziliśmy, jest miejscem w sam raz na leniwy godzinny spacer w towarzystwie ciepłych promieni południowego słońca.
Dolina Mnikowska to malowniczy wąwóz krasowy długości ok. 2 km, stanowiący odcinek Doliny Sanki, znajdującej się w pobliżu miejscowości Czułów i Mników, na terenie Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. Miejsce to oddalone jest zaledwie 20 km od centrum Krakowa.
Tym razem nasz spacer po dolinie ograniczył się mniej więcej do połowy jej długości, do polany z ławeczkami i skalnym obrazem. Z parkingu (mieszczącego się przy północnym wylocie doliny) do polany spokojnie można dojechać wózkiem lub przejść spacerem z maluchem. Dalsza część trasy jest już węższa i dla spacerujących z wózkiem może okazać się niewygodna. Tego akurat dnia niewielkim problemem było oblodzenie ścieżki, spowodowane topniejącym i z powrotem zamarzającym śniegiem. Najgorzej było na początku, gdzie ścieżka schodziła w dół, na dalszym odcinku nie trzeba było już tak uważać.
Dnem dolinki płynie niewielki potok Sanka, a szmer jego wody, tworzącej zakola i maleńkie stopnie wodne, prawie cały czas towarzyszy spacerującym. Po obydwu stronach potoku i równocześnie ścieżki spacerowej i rowerowej wznoszą się, nawet do 80 m, różnorodne formacje skalne. Skały są bardzo strome i w niektórych miejscach tworzą pionowe, prawie gładkie ściany. Wzdłuż potoku rosną przeważnie stare drzewa liściaste: graby, buki, olchy, klony i inne.
Wijący się przez Dolinę Mnikowską potok Sanka i wapienne skały
W środkowej części rezerwatu znajduje się polana, z której widać namalowany wysoko na skale obraz Matki Bożej Skalskiej. Pierwotna jego wersja, autorstwa Walerego-Eljsza Radzikowskiego, pochodziła z 1863 r. Źródła podają dwie legendy dotyczące jego powstania. Jedna z nich mówi o namalowaniu obrazu z inicjatywy zamieszkującej w Krzeszowicach hrabiny Potockiej, która po wyzdrowieniu córki z ciężkiej choroby, kazała namalować na skale wizerunek Matki Bożej. Druga głosi, że obraz polecili namalować wdzięczni za ocalenie uczestnicy powstania styczniowego. Obok obrazu znajduje się wylot jaskini długości 82 m, w której to mieli ukryć się powstańcy.
Dolina Mnikowska mimo swojej niewielkiej powierzchni jest bardzo urokliwym i ciekawym miejscem. Poza interesującymi formami skalnymi możemy w niej zobaczyć źródło wypływające spod wapiennej skały w północno-zachodniej części doliny, około 10 jaskiń oraz wiele chronionych gatunków roślin. Jest to miejsce piękne i romantyczne, jedynym minusem są kontrastujące z ciszą i delikatnym szmerem wody odgłosy przelatujących nisko samolotów pasażerskich, startujących na pobliskim lotnisku w Balicach.
Rozrobione farby (w kolorach, których chciałam użyć), zaczęłam przelewać warstwami do jednego naczynia. Nie musimy mieć farb w poszczególnych kolorach w takich samych ilościach. Proporcje możemy ustalić sami i w ten sposób zdecydować, jaki kolor ma być dominujący ( i jego powinno być najwięcej), a który ma stanowić jedynie niewielką domieszkę.
W tak zwanym międzyczasie wzięłam dwie duże blachy z piekarnika i włożyłam je do foliowych worków na śmieci, aby nie mieć później problemów z ich umyciem. Rozłożyłam przygotowane tekturki i rozlałam na nich farby. Wydaje mi się, że rozlewałam je trochę za szybko, gdyż w wielu miejscach utworzyła mi się tylko cienka strużka. Ponieważ warstwa farby była dosyć gruba, ok. 4 mm, zaczęłam ją rozciągać wykałaczką (przy dużym zaangażowaniu Jasia), by pokryła całą powierzchnię tektury. Przy rozciąganiu utworzyły się marmurkowe wzory. Myślę, że gdyby farba była trochę bardziej płynna, mogłabym ją łatwiej rozlać.
Jesper Juul, duński terapeuta rodziny i pedagog, jest autorem książki „NIE” z miłości. Mądrzy rodzice – silne dzieci, którą chciałabym polecić każdemu z rodziców. Gdy sobie tak myślę, co napisać o tej książce, to dochodzę do wniosku, że najchętniej zacytowałabym ją w całości, gdyż zawiera w sobie tyle praktycznych i ważnych myśli i założeń, że każdy powinien ją poznać. Skoro jednak nie mogę przepisać tutaj całej książki, postaram się ukazać jej najważniejsze myśli i przesłanie, a wszystkich zachęcam do lektury.
Czy można mówić NIE niemowlęciu?
Na tym etapie rozwoju RODZICE MUSZĄ ZASPOKAJAĆ POTRZEBY DZIECKA często kosztem własnych potrzeb JEDNAK RODZICE NIE MOGĄ CAŁKOWICIE ZREZYGNOWAĆ ZE SWOICH POTRZEB, gdyż przez to zachwieje się ich przywódcza rola w rodzinie! Dorosłych, rezygnujących z własnych potrzeb dopada FRUSTRACJA, a winę za to zrzucają na dziecko, więc już w tym wieku może pojawić się konflikt dziecko-rodzice. |
CZĘSTO RODZICE MYLĄ MIŁOŚĆ Z OBSŁUGĄ.
To największy błąd popełniany przez rodziców dzieci w wieku 1 -5 lat. Rodzice stają się służącymi, by uchylić swoim dzieciom nieba, jednak po pewnym czasie zaczynają się dusić w tej roli. Dzieci z kolei stają się „zimne” i żądają coraz więcej usługiwania. DZIECI CZĘSTO PRZEKRACZAJĄ GRANICE USTALANE PRZEZ RODZICÓW, ale przez to uczą się tego, co się rodzicom podoba, a co nie. „Ten proces nauki wymaga przede wszystkim jednoznacznych sygnałów ze strony rodzica |
DZIECI NIE ROZRÓŻNIAJĄ TEGO, NA CO MAJĄ OCHOTĘ OD TEGO, CZEGO NAPRAWDĘ POTRZEBUJĄ. To rodzice muszą być świadomi tej różnicy. „Dziecka nie da się rozpieścić dawaniem mu za dużo tego, czego naprawdę potrzebuje. Rozpieszczone dzieci to te, które nie potrafią zaakceptować słowa NIE. Liczą, że ich życzenia będą natychmiast spełniane – i zachowują się roszczeniowo. Jednak tak rozwijają się tylko te dzieci, które dostają za dużo tego, co niepotrzebne”.*
Dzieci w wieku przednastoletnim zaczynają kierować się zasadami swoich rówieśników. Nie oznacza to, że rodzice całkowicie tracą kontrolę nad nimi, ale DZIECI W TYM WIEKU MUSZĄ NAUCZYĆ SIĘ ŻYĆ CZĘSTO Z DWOMA SYSTEMAMI WARTOŚCI (systemem wartości rodziców
i systemem wartości rówieśników). NA DZIECI W TY M WIEKU NIE DA SIĘ DZIAŁAĆ NAKAZAMI I ZAKAZAMI. Mimo to w świadomości tych dzieci DUŻĄ ROLĘ ODGRYWAJĄ WARTOŚCI I POSTAWY RODZICÓW. Przez dziesięć lat rodzice byli w centrum działań i uwagi dzieci, a teraz stają się przeszłością, a dzieci idą w przyszłość. W tej sytuacji rodzice muszą zaakceptować nieuchronność konfliktów z nastolatkiem, ale równocześnie pozostać przy swoich wartościach.
|
Młodzież w wieku ok. 15 lat powinna już uczyć się ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SIEBIE I SWOJE CZYNY, więc wymuszanie na osobach w tym wieku jakiejkolwiek decyzji byłoby niemądre. Można przekonywać, by nastolatek podejmował decyzje zgodne z wolą rodziców, ale nie można tego wymuszać, gdyż to przyniosłoby odwrotny efekt.
Nie można doprowadzić do takiej sytuacji, że relacje w rodzinie staną się jednym wielkim konfliktem. W tym wieku najważniejsze jest przywrócenie właściwych relacji z dzieckiem i okazanie zaufania, którego nastolatki tak bardzo potrzebują. GDY RODZICE TRAKTUJĄ SWOJE DZIECI Z SZACUNKIEM, CZĘSTO UDAJE IM SIĘ SPRAWIĆ, |
„NAJLEPSZYM PREZENTEM, JAKI RODZICE MOGĄ DAĆ DZIECKU, JEST ŚWIADOMOŚĆ, ŻE MYŚLĄ TO, CO MÓWIĄ I MÓWIĄ TO, CO MYŚLĄ.” *
Karmnik postawiliśmy, gdy pojawił się pierwszy śnieg, ale w tym roku, w przeciwieństwie do ubiegłego, niewielu ptasich gości go odwiedziło. Dzisiaj jednak, prawdopodobnie na skutek nagłego ataku zimy po wczorajszych roztopach, w naszym karmniku pojawił się dzięcioł. Nie było go tutaj od zeszłorocznej zimy, więc bardzo się ucieszyłam, gdy go zobaczyłam. Ucieszył się również Jaś, który na jego widok przywarł nosem do szyby i z zaciekawieniem go obserwował. Później jednak zastukał radośnie w okno, na skutek czego spłoszony ptak odleciał. To krótkie wydarzenie pozwoliło mi na wyjaśnienie Jasiowi, że przy ptakach trzeba być cicho i trzeba je dokarmiać, by mogły przetrwać zimę. Nie wiem, ile z tego zrozumiał, ale wiem, że lekcja ta powtórzy się jeszcze wiele razy i na pewno przyniesie efekt w przyszłości. „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” 😊
Przez wiele lat dorosłego życia miałam dylemat, czym obdarować moją jedyną babcię w Dzień Babci. Babcia co roku powtarza, że nie chce prezentów, niczego jej nie potrzeba, a najważniejsza jest dla niej pamięć. Rozumiem to, ale przecież głupio przychodzić w odwiedziny z pustymi rękami, a symboliczne „słodkości”, ze względu na stan zdrowia, nie są babci zalecane. Z kolei kwiaty na babci nie robią wrażenia.
Problem rozwiązał się wraz z pojawieniem się Jasia. Super, można zrobić laurkę, która zazwyczaj – może niesłusznie (jak myślicie?) – kojarzy się wszystkim z przedszkolem i plastyką w najmłodszych klasach podstawówki. Myślę, że to naprawdę jest dowód pamięci i miłości, gdyż wymaga wkładu własnej pracy i poświęcenia czasu (zapewne więcej, niż podczas wizyty w sklepie, w celu zakupu prezentu), więc cieszę się, że mam okazję „pomóc” w jej przygotowaniu. Poza tym, laurkę można postawić na półce czy biurku, a czekoladki czy kwiaty szybko przechodzą w niepamięć, choć też na pewno sprawiają radość.
W związku z takimi właśnie moimi refleksjami, już drugi rok z rzędu, robimy dla babć i dziadków laurki. Jaś jest szczęściarzem, ponieważ ma wszystkich dziadków, a do tego jeszcze dwie prababcie, więc robimy cztery laurki (powinniśmy sześć, ale sąsiedztwo tych dwóch świąt, Dnia Babci
i Dnia Dziadka, pozwala nam na przygotowanie jednej wspólnej laurki dla dziadków „od mamy”
i jednej dla dziadków „od taty” 😊 ).
Bardzo chciałam, by Janek też miał wkład w przygotowanie laurki, więc wymyśliłam, że w jakiś sposób wykorzystam jego rękę, odbitą na papierze. Janek szybko rośnie i jego ręka jest już dosyć duża, ale pomysł świetnie nadaje się do wykorzystania w przypadku młodszych dzieci, gdyż na papierze można odbić rękę nawet najmniejszego dziecka (pod warunkiem, że pozwoli ją sobie pomalować). Jeśli zaś nie wyjdzie z ręką, gdyż dziecko będzie cały czas zaciskało piąstki, to można spróbować ze stópką.
Do całego projektu potrzebny jest grubszy papier do drukowania (ja wybrałam z ozdobną fakturą), farbki plakatowe (lub inne), papier kolorowy, kredki, nożyczki, klej.
W pierwszej kolejności wydrukowałam napisy: „Dzień Babci” i „Dzień Dziadka”. Następnie pomalowałam rączkę Jasia farbą plakatową i odbiłam na papierze. Wybrałam kolory czerwony i niebieski, ponieważ miałam kremowy papier i uznałam, że te będą się najładniej odznaczać. Przy ciemniejszym papierze można wybrać jaśniejsze farby. I właściwie w tym momencie chciałam już poprzestać, gdyż jestem zwolenniczką minimalizmu i taka postać laurki wydała mi się wystarczająca. Stwierdziłam jednak, że dziadkowie nie są minimalistami, więc laurki trochę jeszcze przyozdobiłam.
Z papieru kolorowego wycięłam płatki kwiatów w kształcie łezki oraz listki, a z odbitej ręki zrobiłam motyle, które pokolorowałam kredkami.
Wspólne przygotowywanie świeczników świątecznych to świetny sposób na rodzinne spędzenie wolnego popołudnia. Wykonanie takiego świecznika nie wymaga wielkiego wysiłku. Wystarczy słoik (kilka słoików), kilka arkuszy filcu
w wybranych kolorach, nożyczki, klej uniwersalny…
i dobre pomysły, a przecież w tym przypadku każdy pomysł jest dobry, zwłaszcza ten dziecięcy.
Najpierw przygotowujemy wzory ozdób, które chcielibyśmy nakleić na słoiki. Można je zrobić odręcznie, rysując na papierze (polecam twardy papier, aby łatwiej było od niego odrysować kształty na filcu) albo wydrukować przygotowane na komputerze (ja wybrałam wersję drugą, korzystałam z najprostszych opcji programu Paint, jeśli nie macie czasu na zabawę w rysowanie wzorów, na końcu postu zamieszczam kilka przykładów świątecznych ozdób gotowych do wydruku). Następnie wzory należy wyciąć i odrysować na filcu, układając figury tak, by nie marnować materiału. Wycięte z filcu ozdoby trzeba teraz przykleić na słoik.
I to wszystko! Świąteczny świecznik gotowy. Według uznania i potrzeby można dodać jeszcze kolorowe wstążki z motywami świątecznymi, brokat, sztuczny śnieg lub coś w tym stylu.
Życzę dobrej, rodzinnej zabawy!