Kategorie
Podróże

Pszczyna – Perła Górnego Śląska

Zespół pałacowo-parkowy w Pszczynie
Jedna z ostatnich lutowych niedziel zachęciła nas prawie wiosennym słońcem do przedobiedniego spaceru po Pszczynie, która często nazywana jest Perłą Górnego Śląska. Okazało się, że nie tylko my mieliśmy taki pomysł, więc musieliśmy przejechać kilka uliczek w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego. W końcu jednak udało nam się zaparkować niedaleko centrum.
Kamienice przy rynku w Pszczynie
Rynek w Pszczynie
Rynek w Pszczynie. Na pierwszym planie Ratusz i przylegający do niego kościół ewangelicki
Pszczyna. Brama Wybrańców a za nią pałac

Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od rynku, przy którym można zobaczyć kilka ciekawych, zadbanych kamienic z XVIII i XIX w. (np. ratusz, Frykówkę). Przy rynku i w jego pobliżu znajduje się kilka restauracji, w których można odpocząć po dłuższym spacerze, my jednak tym razem nie skorzystaliśmy z żadnej, gdyż zależało nam na wykorzystaniu słonecznych chwil na świeżym powietrzu. Następnie przechodząc obok ławeczki księżnej Daisy (Marii Teresy Oliwii Hochberg von Pless) doszliśmy do Bramy Wybrańców, która prowadzi do zamku i parku.

Ławeczka księżnej Daisy
Wejście na teren parku przez Bramę Wybrańców
Liczne, utworzone na rzece Pszczynka stawy, tworzą jeden z elementów parku krajobrazowego w stylu angielskim

Liczne alejki, przy których rosną okazałe drzewa (niektóre pamiętające czasy Puszczy Pszczyńskiej), urocze zakątki z widokiem na stawy pełne kaczek i na pałac, mosty i kilka budowli w stylu ogrodu angielskiego, okazały się w sam raz na leniwą przechadzkę z wózkiem.
​  Tego dnia można było zaobserwować potyczki zimy z wiosną. Ciepłe promienie słoneczne i ożywione ptactwo kontrastowały z niektórymi, jeszcze zamarzniętymi stawami czy miejscami z oszronioną trawą.

Rozłożysty platan, a za nim liczne drzewa, rosnące przy alejach parkowych. Niektóre z nich mają po kilkaset lat i pamiętają czasy rosnącej w tym miejscy Puszczy Pszczyńskiej

Zamarznięty staw w parku pszczyńskim
Jeden ze stawów w parku w Pszczynie

Najbardziej urzekł mnie zakątek widoczny na zdjęciach powyżej: mały staw, prawie w całości zamarznięty, z dużym platanem na przeciwległym brzegu. Drzewo sprawiało wrażenie, jakby odwróciło swoją twarz w stronę słońca, rozłożyło ręce i z wielką radością czerpało ciepło i życiodajną energię naszej najbliższej gwiazdy.

Zespół pałacowo-parkowy w Pszczynie
Pałac w Pszczynie
Herbaciarnia w parku pszczyńskim

Ogród w stylu angielskim. Park w Pszczynie
Park w Pszczynie obfituje w liczne romantyczne zakątki z pięknymi widokami
Pszczyński ogród w stylu angielskim zgodnie z założeniami ma zachowywać naturalność i spójność krajobrazu
Zamek pszczyński swój obecny kształt architektoniczny w stylu neobarokowym zyskał w latach 1870-1876 na skutek przebudowy, której dokonali książęta Hochberg von Pless z Książa (ten zamek również polecam, ale o tym innym razem). W zamku do dzisiaj zachowało się  oryginalne wyposażenie i meble, dzięki czemu jest on jednym z najcenniejszych zabytków architektury rezydencjonalnej w Polsce. Obecnie znajduje się w nim muzeum.
​  Z innych ciekawych miejsc w Pszczynie można jeszcze wymienić zagrodę żubrów, usytuowaną w niewielkiej odległości od  parku zamkowego oraz skansen Zagroda Wsi Pszczyńskiej.

Rozległa polana w środkowej części Parku Zamkowego w Pszczynie
Zamek w Pszczynie

 

Kategorie
Podróże

Jakiego zwierzęcia najprawdopodobniej nie zobaczymy w zoo?

Pingwin magellański

W tym roku zaplanowaliśmy kilka zimowych wycieczek, jednak choroby zatrzymały nas w domu. Gdy jedno z nas zdrowiało, to drugie zaczynało chorować i tak minęła nam połowa zimy. Liczę jednak na to, że mimo wszystko uda nam się jeszcze zrealizować choć część naszych planów. Siedząc w domu w te długie, zimowe, uprzykrzone katarem wieczory, zaczęłam przeglądać zdjęcia i trafiłam na plik ze wspomnieniami z wizyty w zoo, która miała miejsce kilka miesięcy temu. Wspomnienia tej wycieczki doprowadziły mnie do powtarzającej się już wielokrotnie w przeszłości refleksji, dotyczącej kontaktów maluchów, urodzonych w drugiej dekadzie XXI wieku, ze zwierzętami. Brzmi to trochę kosmicznie, ale sprawa chyba powoli staje się kosmiczna.

Pingwiny
Przed zagrodą słoni
 Z jakimi zwierzętami Wasze dzieci mają kontakt? Mój prawie dwulatek z kotem i psem. Jednak nie na własnym podwórku. Niekiedy obserwuje ptaki siedzące na drzewach i przylatujące do karmnika, o czym pisałam ostatnio. Myślę, że podobna sytuacja ma miejsce w przypadku większości dzieciaków. Czasem w domach pojawiają się jeszcze rybki (chociaż to chyba zwierzęta królujące w naszym dzieciństwie – bo kto nie miał lub nie chciał mieć akwarium?), papugi, chomiki czy myszki. W parkach miejskich można zobaczyć wiewiórki, gołębie, ptaki z rodziny krukowatych, kaczki i łabędzie, a na łąkach i polach bociany i sarny. I na tym chyba kończy się lista zwierząt, które nasze dzieci mogą spotkać. Aha! zapomniałam, że jeszcze można zobaczyć konie w stadninie i owce, np. przed wejściem do Doliny Chochołowskiej oraz mewy w miejscowościach nadmorskich.
​   Nie jest to długa lista, dlatego uważam, że warto umożliwić dzieciom poznawanie różnych gatunków zwierząt, a z pomocą mogą nam przyjść tutaj ogrody zoologiczne i gospodarstwa agroturystyczne. Niestety w tym drugim przypadku bardzo duży procent obiektów zapewnia kontakt jedynie z psami lub kotami, lub nosi taką nazwę z powodu lokalizacji na wsi, jednak nie posiada zwierząt.
Żyrafa
Żyrafa

​Zoo to miejsce, do którego warto się wybrać z dzieckiem w każdym wieku i każdą porą roku. Trochę odwlekałam moment wizyty w ogrodzie zoologicznym, nie wiedząc, czy Janek z niej skorzysta, ale gdy w końcu się wybraliśmy ( gdy miał 18 miesięcy) zobaczyłam, że niektórymi zwierzętami był naprawdę zainteresowany.

W Polsce jest około 26 ogrodów zoologicznych wpisanych na oficjalny wykaz podany przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. My odwiedziliśmy zoo w Krakowie. Myślę, że wybierzemy się również do zoo we Wrocławiu, które po pierwsze jest najstarszym zoo w Polsce, a po drugie ma największą liczbę gatunków zwierząt.

Zoo w Krakowie nie zajmuje dużej powierzchni, więc było w sam raz, żeby je zwiedzić pomiędzy śniadaniem a obiadkiem i poobiednią drzemką. Kolejnym plusem jest usytuowanie ogrodu, który mieści się na terenie Lasu Wolskiego, więc jest tam dużo zieleni i nie słychać odgłosów dużego miasta. Na zwiedzanie wybraliśmy się w środku tygodnia na początku września i to był strzał w dziesiątkę, gdyż turystów było naprawdę niewielu i dzięki temu dzieci mogły swobodnie pobiegać po alejkach. Nie było również problemu z parkingiem. Udało nam się zaparkować w pobliżu bramy wejściowej.  Gdy w zoo jest więcej turystów, trzeba parkować na dolnym parkingu, z którego pieszo lub autobusem trzeba dotrzeć do bramy wejściowej.

Surykatka
Alpaka
Największą radość w czasie wizyty w zoo sprawiły Jasiowi surykatki, a największe wrażenie zrobiła na nim żyrafa. Lwu przyglądał się z zainteresowaniem, natomiast na alpakę nie chciał nawet spojrzeć. Ciekawe dlaczego?
​A jakiego zwierzęcia najprawdopodobniej nie spotkamy w zoo? Co gorsza, nie spotkamy go nawet na wsi, gdzie teoretycznie powinno być powszechne. Niestety w ostatnich latach nawet na wsi trudno spotkać zwierzęta, gdyż z powierzchni ziemi praktycznie zniknęły małe gospodarstwa. Zostały tylko wielkie hodowle. Uczymy nasze kilkunastomiesięczne maluchy: „ Piesek – hau, kotek – miau, krowa – muu…” A które dziecko widziało krowę?
Zebry
Szympans. Ten widok mnie zasmucił, ponieważ gdy większość zwierząt ma raczej duże wybiegi, szympans na swoim niewielkim terytorium ma zaledwie suchy konar i niewielką gałąź z liśćmi; i właściwie nie ma co z sobą zrobić.
Kategorie
Podróże

Zakopane i Tatry w listopadzie? – Dlaczego nie!

Widok z Gubałówki na Giewont

Listopad, a zwłaszcza jego druga połowa, kojarzy się większości z nas z gorszą pogodą, krótkimi dniami, brakiem zieleni, „nagimi” drzewami, opadami deszczu, a czasem śniegu z deszczem. Szaro-buro, nieprzyjemnie. I dla mnie ten miesiąc zawsze był najgorszym w roku.  Jednak kolejny raz  przekonałam się, że czasem warto zaryzykować, porzucić stereotypowe myślenie i wybrać się na wycieczkę (nawet z małym dzieckiem), w takim miesiącu, który wydawałby się najmniej sprzyjającym. Tegoroczny listopad zaskoczył nas, a do tego pokazał kilka zalet, których nawet się nie spodziewałam.
Oczywiście są miesiące bardziej odpowiednie na podróże z dziećmi, ale jeśli ktoś nie chce spędzać znacznej części roku w domu, nie musi się ograniczać.

Tatry widziane z drogi prowadzącej z Zębu na Gubałówkę
Widok z Gubałówki na Zakopane i m.in. Dolinę Strążyską pod Giewontem

Tym razem wybraliśmy się na weekend w okolice Zakopanego. Pierwszego dnia naszego pobytu  udało nam się przejść pasmem Gubałówki od Zębu po sam szczyt ze stacją kolejki. Zaparkowaliśmy na granicy Zębu i Zakopanego (Eliaszówka), choć później okazało się, że mimo zakazu wjazdu, dalej przy trasie umiejscowionych jest kilka niewielkich parkingów. Nie wiedzieliśmy o tym, ale dobrze się stało, gdyż dzięki temu zamiast 1,5 km. spaceru w jedną stronę, mieliśmy trasę o kilometr dłuższą i w sumie przeszliśmy ok. 5 km. Tego własnie potrzebowaliśmy!

Cała ta trasa jest pokryta asfaltem, więc spokojnie można tam przejechać wózkiem. Jest niewielka różnica poziomów, ale wzniesienia nie są tak duże, żeby pchanie wózka było bardzo uciążliwe (choć czasem wymagało wysiłku). Trasa jest malownicza, gdyż prawie cały czas widać pasmo Tatr, jedynym mankamentem jest to, że od czasu do czasu przejeżdżają nią samochody tamtejszych mieszkańców.

Ślady tradycji, która na Podhalu jest ciągle żywa i widoczna: tradycyjne wzory na drzwiach stodoły oraz góralski orszak weselny.

Z Tatrami w tle
Widok z Gubałówki na Zakopane i Giewont

Z samej Gubałówki można podziwiać Zakopane i Giewont, który z tego miejsca widoczny jest w pełnej okazałości. Można też usiąść w jednej z kilku restauracji, by odpocząć i więcej czasu poświęcić na podziwianie  tatrzańskich widoków lub przejść się pomiędzy stoiskami górali i być może kupić jakieś regionalne wyroby.

Późnym popołudniem pierwszego dnia udaliśmy się do Izby Regionalnej u Gąsienicy w Murzasichlu, gdzie wysłuchaliśmy prelekcji o historii tatrzańskich górali, połączonej z prezentacją strojów, ludowych instrumentów muzycznych i góralskich przyśpiewek. Całość, okraszona humorem pana Gąsienicy, nie tylko zaciekawiła, ale i rozbawiła wszystkich zebranych. Wydawać by się mogło, że na takiej prezentacji dwudziestomiesięczne dziecko będzie się nudzić i przeszkadzać innym. Nic z tych rzeczy. Janek słuchał  opowieści z dużym zainteresowaniem. Podejrzewam, że zaciekawiła go melodia gwary podhalańskiej (bo na pewno jej nie rozumiał 😊), a jeszcze większe wrażenie zrobiły na nim instrumenty: gęśle (złóbcoki), rogi, piszczałki itp.

Największym zaskoczeniem i zarazem plusem tej listopadowej wycieczki był spacer po Dolinie Kościeliskiej, w której byliśmy drugiego dnia. Dolina ta kojarzy mi się z tłumami zmierzającymi w obydwie strony, jak na ruchliwej handlowej ulicy dużego miasta. Zawsze przemierzałam ją w takiej sytuacji, przeciskając się przez tłum. Tym razem jednak przez całą drogę spotkaliśmy zaledwie kilkadziesiąt osób, z czego znaczny procent stanowiły rodziny z małymi dziećmi.

Kapliczka zbójnicka na polanie Stare Kościeliska (ufundowana przez górników i hutników, którzy kiedyś pracowali w Tatrach). W tle widać zniszczenia, jakich dokonały w ostatnich latach wichury: połamane drzewa i ogołocone zbocze.

Polana Stare Kościeliska

Dolinę można przejechać wózkiem z większymi, gumowymi kołami, gdyż trasa jest wysypana utwardzonym, drobnym kamieniem, ale są również miejsca, gdzie kamienie są całkiem spore i nie wiem, czy dziecko siedzące w wózku na twardych kołach byłoby w stanie znieść ten spacer.  Dużą zaletą doliny jest to, że praktycznie nie ma w niej wzniesień, można ją przejść spacerem, podziwiając przy tym piękne widoki. W kilku miejscach na trasie pojawiły się ostrzeżenia o  spadających odłamkach skalnych, więc na tych odcinkach należy zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza wędrując z dziećmi. Wybierając się na spacer do Doliny Kościeliskiej trzeba pamiętać, że jest to dolina długa i jeśli ktoś chciałby dojść do Schroniska Górskiego  PTTK na Hali Ornak (ok. 5,5 km z Kir) to najlepiej, by wyruszył ok. godz. 10.00, gdyż jesienią o 15.30 robi się już szaro i o wiele chłodniej niż przed południem.

Dolina Kościeliska poniżej Mroźnej Jaskini. Widok w stronę Bramy Kraszewskiego.
Dolina Kościeliska i Kościeliski Potok. Fragment szlaku za Bramą Kraszewskiego.
Dolina Kościeliska – druga pod względem wielkości w polskiej części Tatr
Polana Wyżnia Miętusia Kira w Dolinie Kościeliskiej
Dolina Kościeliska
Kategorie
Podróże

Pomorze Zachodnie – wakacje z dzieckiem

​W poprzednim wpisie pisałam o Grodzisku w Lubinie. Wybraliśmy się tam dwukrotnie przy okazji naszych urlopów spędzanych na Pomorzu Zachodnim, jednego w Międzywodziu, drugiego w Rewalu.

Międzywodzia niestety nie poznaliśmy, gdyż pogoda nie sprzyjała spacerom po miejscowości. Jeśli chwilowo nie padało (byliśmy tam we wrześniu), to chcieliśmy wykorzystać ten czas na wycieczki, m.in. do Lubina, Międzyzdrojów,  na Górę Gosań, czy po prostu na spacer po lesie i plaży.

Hotel Marena Spa, w którym się zatrzymaliśmy, rekompensował nam brak słońca pełnym dostępem do basenu, jacuzzi, strefy relaksu i strefy saun. Gdy dodamy do tego jeszcze smaczne jedzenie i fakt, że hotel ten ma certyfikat Hotelu Przyjaznego Rodzinie i ma wiele udogodnień dla rodzin z dziećmi, to pogoda naprawdę odchodzi na drugi plan. Kolejnym plusem jest fakt, że hotel położony jest poza miejscowością, w sosnowym lesie, przy ścieżce wiodącej na plażę (ok. 100 m), więc panuje tam cisza i spokój (nie wiem, jak jest w sezonie). Niestety mankamentem jest brak podjazdu dla wózków, więc rodzinom z małymi dziećmi pozostają chusty i nosidełka lub wyprawa do miejscowości, gdzie jest jeden zjazd na plażę. Za to wybrzeże klifowe jest przepiękne, a szerokie plaże zachęcają do spacerów.

Te rodziny, które nie lubią pobytów hotelowych, mogą skorzystać z bogatej oferty domków kempingowych. Bardzo ładne (z zewnątrz, w środku nie byłam) i wyglądające na nowe, znajdowały się tuż obok Mareny. Ich teren był czysty i zadbany, co pozwala założyć, że podobnie jest wewnątrz pomieszczeń  (Maxcamp).

Sosnowy las w Międzywodziu
Oddalenie od miejscowości sprawiło, że nie poznaliśmy Międzywodzia, ale myślę, że dużym plusem jest to, że uniknęliśmy codziennego przechodzenia obok wszechobecnych straganów z „pamiątkami” i  jedzeniem. Wiem, że każdy chce zarobić i ciepłe miesiące nad morzem to dla wielu okolicznych mieszkańców jedyna ku temu okazja, ale nie lubię tego nadmiaru wszystkiego. Nadmiaru straganów, nadmiaru plastikowych zabawek, muszelek, które nawet Bałtyku na oczy nie widziały… ​
  W Rewalu zatrzymaliśmy się w hotelu Sunset Spa, którego największymi plusami były nowe pokoje, jadalnia z niesamowitym widokiem na morze (hotel mieści się nad samym brzegiem klifu) oraz strefa zabaw dla dzieci z mini „małpim gajem” i innymi zabawkami.
Ścieżka spacerowa na klifie w Rewalu gwarantuje piękne widoki
Niekończąca się i prawie pusta poza sezonem plaża zachęca do długich spacerów. Rewal
Rozległe, piaszczyste plaże Morza Bałtyckiego i szum fal
Falochrony z drewnianych pali to element charakterystyczny krajobrazu
Kutry rybackie na plaży w Rewalu
Plaża w Rewalu
Oczywiście znowu okazało się, że wózkiem na plażę zjechać można jedynie spory kawałek od hotelu, nie zabieraliśmy więc wózka, tylko z wszystkimi pakunkami schodziliśmy po schodach, nieopodal naszego miejsca noclegowego. Wiadomo, że przy małym dziecku rzeczy do zabrania było sporo, więc mimo niewielkiej odległości, trzeba było włożyć w to trochę wysiłku.
Parawany – tak często krytykowane – są niezbędne przy chłodnym nadmorskim wietrze

Koc, wiaderka, foremki, pieluszki, mleko, picie, jedzenie, na wszelki wypadek cieplejsze ubranko… to tylko niektóre z niezbędnych na plaży rzeczy 🙂

Poznawanie świata z tatą…
… i samodzielnie

Z Rewala można przejść pieszo plażą lub podjechać samochodem do pobliskiego Trzęsacza, gdzie znajduje się jedyna ocalała przed osunięciem ściana gotyckiego kościoła św. Mikołaja z przełomu XIV i XV w. Niesamowity jest fakt, że kościół wybudowano 2 km od morza i przez kilka wieków procesy abrazyjne przybliżały brzeg, aż w 1901 r. zawaliła się pierwsza jego część.

Trzęsacz – ruiny średniowiecznego kościoła św. Mikołaja
Zabezpieczony fragment klifu w Trzęsaczu
Jedyna ocalała ściana kościoła w Trzęsaczu

Trzęsacz – ruiny kościoła św. Mikołaja wznoszące się na stromym brzegu klifu.

Fragment falochronu
Widok na rozległą plażę w Trzęsaczu

W prawie każdej nadmorskiej miejscowości jest wiele miejsc przeznaczonych dla najmłodszych. W niedużej odległości od miejsca noclegowego można skorzystać zazwyczaj z  takich atrakcji jak sala krzywych zwierciadeł, mini oceanarium, wesołe miasteczko, gabinet figur woskowych, park miniatur, aquapark czy park linowy. Z racji wieku Jasia (w czasie pierwszego pobytu kończył pół roku, za drugim razem miał 14 miesięcy) skupiliśmy się na odpoczynku i spacerach, nie odwiedzaliśmy takich miejsc.

Kategorie
Podróże

Wyspa Wolin – ciekawe miejsce na wakacje z dzieckiem nad morzem

Widok z grodziska w Lubinie na Wsteczną Deltę Świny

Wakacje z dziećmi w Polsce? To dobry pomysł!

​Zazwyczaj nasze wakacyjne miejsca docelowe mieściły się gdzieś na południu lub na zachodzie Europy, szczegółowe poznawanie ojczystych terenów planowaliśmy na emeryturę (mamy bardzo odległe plany ?), gdy męczyć nas będą dalsze podróże. Gdy jednak na świecie pojawiło się dziecko stwierdziliśmy, że
– przynajmniej na początku – nie będziemy przekraczać granicy, gdyż bezpieczniej będziemy się czuć
„u siebie”, w Polsce, czy to w razie awarii samochodu, czy w sytuacji, gdyby dziecko zachorowało w podróży.

Oczywiście nie zniechęcam nikogo do wyjazdów zagranicznych. Wielu moich znajomych wybrało się
z małymi dziećmi w dalekie podróże i nigdy nikomu nie przydarzyło się nic złego, ale wiem, że są rodzice, którzy podobnie jak my, bezpieczniej czują się w kraju.

My na jeden z pierwszych wyjazdów wybraliśmy województwo zachodniopomorskie, gdyż uważamy, że jest tam wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia.

Wyspa Wolin – atrakcje turystyczne

Moim zdaniem jedną z większych atrakcji turystycznych na wyspie Wolin w okolicy Międzyzdrojów (ok. 7 km) jest  Grodzisko w Lubinie. Grodzisko znajduje się na najwyższym klifie nad Zalewem Szczecińskim.

Byliśmy tam dwa razy, pierwszy raz we wrześniu, a drugi w maju i szczerze mówiąc chcielibyśmy tam pojechać znowu, w innym miesiącu, gdyż to miejsce niesamowicie się zmienia, w zależności od pory roku
i pogody. Zwiedzanie w sezonie zimowym dostępne jest jednak tylko po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym.
​Przy samym grodzisku nie ma parkingu, ale samochód można zaparkować na parkingu kościelnym, niespełna 100 m. dalej. ​

Widok na Wielki Krzek i Wiszową Kępę, wyspy Zalewu Szczecińskiego
Podczas naszej wrześniowej wizyty w Lubinie mgły nadawały temu miejscu aury tajemniczości
W maju dobra widoczność sprawiła, że w oddali pokazały się zabudowania Świnoujścia
Widok z Lubina na Wsteczną Deltę Świny

Z punktu widokowego grodziska można podziwiać niesamowity widok Zalewu Szczecińskiego (przy dobrej pogodzie wraz z Świnoujściem)  oraz oglądać siedliska dzikich ptaków, mających swoje gniazda w zaroślach na zboczu wzniesienia, na którym znajduje się grodzisko. W centralnym miejscu wzgórza odkryte zostały pozostałości po fundamentach jednego z najstarszych na terenie Pomorza kościołów (p.w. św. Mikołaja) z XII-XIII w. a także fundamenty baszty mieszkalnej i cmentarzysko.

Lubin, punkt widokowy

 

W Caffe Bar, niewielkiej budzie z tarasem, na którym ustawiono kilka stolików (każdy z gwarantowanym przepięknym widokiem!), można uraczyć się czymś słodkim lub zjeść bardziej treściwe danie obiadowe. Tuż obok zazwyczaj rozłożone są leżaki i stoliki z parasolkami, przy których można odpocząć i rozkoszować się widokiem.

Ścieżka wiodąca od Caffe Bar do punktu widokowego. W tle wieża neogotyckiego kościoła w Lubinie
Ścieżka wiodąca od Caffe Bar do punktu widokowego. W tle wieża neogotyckiego kościoła w Lubinie
Ponieważ w obydwu przypadkach w Lubinie byliśmy już poza sezonem, było tam niewielu turystów. Panowała cisza ​i spokój, Jaś mógł swobodnie pobiegać po łące, a my mogliśmy robić zdjęcia i choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Rodzinom z małymi dziećmi, chcącym odwiedzić to miejsce, polecam właśnie miesiące poza sezonem wakacyjnym.  W upalne letnie dni problemem dla maluszków może być nie tylko duża liczba turystów, ale również bardzo mała ilość zacienionych miejsc. Całe grodzisko jest wystawione na ekspozycję słoneczną. ​
Z terenu grodziska w Lubinie rozpościera się widok na wody Zalewu Szczecińskiego

W zależności od potrzeb na terenie grodziska można spędzić od kilkudziesięciu minut ( dla niecierpliwych wystarczy 30 minut, by zobaczyć wszystko), do kilku godzin (gdy po prostu będziemy obserwować ptaki czy podziwiać zmieniające się  w zależności od pory dnia widoki).

Woliński Park Narodowy – Jezioro Turkusowe

Jeśli ktoś chciałby spędzić w okolicy więcej czasu, może wybrać się na pobliskie wzgórze Zielonka ( na które niestety wózkiem się nie wyjedzie) oraz nad Jezioro Turkusowe w Wapnicy.  Obydwa miejsca znajdują się na terenie Wolińskiego Parku Narodowego.
Jezioro Turkusowe
Ścieżka wzdłuż Jeziora Turkusowego
Punkt widokowy nad jeziorem
Jezioro Turkusowe w Wapnicy. Woliński Park Narodowy
Jezioro Turkusowe – nazwa jeziora pochodzi od barwy lustra wody wywołanej (dzięki czystej wodzie) odbiciem światła słonecznego od podłoża kredowego z zalegającymi na dnie związkami węglanu wapnia. Barwa jeziora zmienia się nieco w zależności od perspektywy i kierunku padania promieni słonecznych, więc warto przejść się ścieżką wiodącą przez las, wzdłuż linii brzegowej, by móc podziwiać zbiornik z różnych stron. Fragment tej ścieżki dostosowany jest do wózków.