Kategorie
Blog

Zapracowana Mamo, walcz ze stereotypami!

Jeśli chcesz, to chętnie się z tobą zamienię. Chętnie posiedzę w domu – zapewne zdarzyło Ci się usłyszeć to zdanie, słyszało je wiele moich koleżanek. Jest to argument, na który wiele kobiet nie znajduje kontrargumentu, gdyż mają świadomość, że po prostu zarabiają mniej i utrzymanie rodziny za ich pensję byłoby niemożliwe. Wiele kobiet jest skłonnych poświęcić swoją pracę i rozwój zawodowy na rzecz rodziny.
I nie ma w tym nic złego. Problem jest w tym, że wielu mężów czy członków rodziny nie potrafili tego docenić! Oczywiście są wyjątki, jednak wiele z moich koleżanek zwierzyło mi się, że brak docenienia ich pracy albo brak świadomości, jak wiele pracy jest w domu, jest rzeczą, która najbardziej je boli.

Mężowie przychodząc z pracy mają poczucie, że wykonali swoje zadania, widzą efekty swoich działań.
A żony są w pracy cały czas, 24 godziny na dobę i niestety często ich wysiłków nie widać, gdyż dzieci bałaganią bez przerwy, a czyste ubranka codziennie stają się bardzo brudne (zwłaszcza gdy niemowlęciu wprowadza się pokarmy stałe lub gdy dziecko uczy się samodzielnie jeść). Powszechnie uważa się, że przebywanie w domu jest mniej stresujące niż praca zawodowa. Kobieta (w niewielkim procencie mężczyzna opiekujący się dzieckiem) nie musi wstawać na konkretną godzinę i myśleć o tym, czy przez korki przypadkiem się nie spóźni, może sobie zaplanować dzień jak tylko zechce, a do tego przebywa
z dzieckiem, które kocha – przecież to czysta przyjemność! Poglądy te często wygłaszają same kobiety, które już zapomniały, jak to jest, gdy dziecko jest małe i wymaga nieustannej uwagi.

      Nie pozwalaj na utrwalenie stereotypu kobiety, która „siedzi w domu i nie pracuje”.

Droga Mamo, nikt nie widzi tego, że – zwłaszcza na początku – Twoje życie jest całkowicie podporządkowane dziecku,  jesteś zmęczona po porodzie, ale nie dajesz sobie taryfy ulgowej i wstajesz do dziecka po kilka-kilkanaście razy w nocy, by je nakarmić i przewinąć. Czasem zdarza się, że zostaje tylko godzina snu do kolejnej pobudki i kolejnego karmienia. Po tylu nieprzespanych nocach nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Nikt jednak nie zwolni Cię z Twoich obowiązków, nie weźmiesz sobie L-4. Jeśli dziecko zachoruje, to głównie Ty się zamartwiasz, Ty jedziesz do lekarza i pilnujesz dawkowania leków, wstajesz w nocy, by sprawdzić temperaturę, a gdy dziecko jeszcze nie mówi, musisz nauczyć się rozpoznawać objawy i symptomy, by na czas dostrzec chorobę. Cierpliwie uczysz się rozumieć zachowania dziecka, jego płacz, krzyki, marudzenie, rzucanie zabawkami. Wykonując te wszystkie czynności nie masz nawet czasu, by przygotować sobie coś zdrowego i smacznego do jedzenia, jesz więc to, co jest pod ręką,
by tylko zaspokoić głód, a później wszyscy się dziwią, że straciłaś figurę.

Można by tu było wypisać jeszcze tysiąc innych czynności. Ty to wszystko wiesz, tylko co zrobić, żeby dostrzegali to również mężowie lub inni członkowie rodziny czy znajomi, którzy widzą tylko to, że w domu „wszystko gra”, a nie zdają sobie sprawy z tego, jakim kosztem to osiągnęłaś.
Chyba nie ma złotego środka. Może w przypadku niektórych mężów pomoże zostawienie ich samych na jeden dzień z dzieckiem? Jednak ten sposób nie zawsze może być skuteczny. Dziecko może być głodne, brudne i zmęczone, mąż podenerwowany, ale może do niego nie dotrzeć fakt, że każdy Twój dzień tak właśnie wygląda. W jego przeświadczeniu Twoja sytuacja jest zupełnie inna, Ty sobie przecież z tym radzisz
i na pewno nie jesteś tak zmęczona, jak on po tym jednym dniu.

Myślę, że największy efekt przynosi rozmowa.  Opowiedz mężowi, jak wyglądał Twój dzień, co robiłaś i ile czasu na to poświęciłaś. Nie mówię tutaj o tym, abyś mu wyliczyła, jaka byłaś zapracowana, ale żeby
w momencie, kiedy zapytasz go, co wydarzyło się u niego w pracy, opowiedzieć również o swojej pracy.

Natomiast gdy ktoś z rodziny lub znajomych zapyta Cię o pracę, nie odpowiadaj: „obecnie nie pracuję, siedzę z dzieckiem w domu”. Sama wiesz, że to „siedzenie” to tak naprawdę ciężka praca. Nie umniejszaj swojej – uważam, że bardzo ważnej, zarówno w rodzinie jaki i społeczeństwie – roli.

Drogie zapracowane mamy, czy zgadzacie się ze mną? Jak rozwiązałyście ten problem w Waszych rodzinach lub wśród Waszych znajomych? A może u Was to mężowie podjęli się opieki nad dziećmi, a Wy pracujecie zawodowo?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *